Inne

Od malowideł naściennych po „waniliowy biszkopt” na puszce, czyli historia barwników

paleta barwników

Współczesna paleta kolorów dosłownie zapiera dech w piersiach. Jesteśmy w stanie odtworzyć w zasadzie każdy kolor, jaki widzimy w naturze. Jednak tysiące lat temu nie było to takie proste. Przez ten czas latami opracowywano coraz lepsze receptury i doskonalono kolejne formuły. Dzięki tym dokonaniom dysponujemy odcieniami, których nieraz nie możemy odróżnić od siebie. Sklepy roją się od różnorodnych farb o wdzięcznych nazwach. Nie są to już jedynie barwy podstawowe, ale miliony pochodnych, które dzielą się na kolejne podtypy. I tak właśnie odcienie piaskowe, które same w sobie pochodzą od beżu (a ten pochodzi od pomarańczy), przybierają tak wiele wariantów, że na półce obok siebie stoją waniliowe biszkopty, pustynne poranki, kości słoniowe i wiele, wiele innych. 

Minerały 

Tym razem opowiemy Wam właśnie o tym procesie. Punktem wyjścia były minerały – związki chemiczne obecne w przyrodzie ze względu na naturalne procesy w niej zachodzące. Zawsze mają one określone właściwości, takie jak połysk, zachowanie po sproszkowaniu i kolor, za który odpowiadają konkretne pierwiastki. Niezwykły wygląd minerałów szybko zaciekawił ludzi, którzy wkrótce opanowali sztukę owocnego obchodzenia się z nimi. 

Do najwcześniej znanych minerałów należały czerwony cynober, morski malachit i jego błękitny krewny azuryt, a także lapis-lazuli przypominający bezchmurne niebo.

Od kamieni szlachetnych do farby

Pigmenty to kryjące substancje barwiące, które powstały z umiejętnego przekształcania minerałów wraz z odpowiednimi dodatkami. Same w sobie mają postać stałą i są bardzo trudno rozpuszczalne. Powstają poprzez sproszkowanie minerału, a jego wartość wyznaczają aspekty takie jak czystość barwy, zdolność do krycia i barwienia, odporność na czynniki zewnętrzne. 

Aby otrzymać farbę, konieczne jest połączenie pigmentu z jakimś spoiwem, które umożliwi przekształcenie proszku w trwałą i wygodną do rozprowadzenia postać. Współcześnie tę rolę pełnią oczywiście substancje sztuczne, udoskonalone przez człowieka do perfekcji. W przeszłości wymagało to jednak większej kreatywności – korzystano m.in. z żywic, białek kurzych jaj, wosku bądź łoju. 

Dawne zagwostki

Ludzie starożytni zdecydowanie mieli najwięcej zachodu i musieli wykazać się największym sprytem – do dyspozycji mieli wszak dużo mniej surowców, a także niewielką wiedzę na temat świata. Mimo to udało im się stworzyć punkt wyjścia dla kolejnych badaczy, którzy rozwinęli dalej tę wyjątkową dziedzinę. Niektóre z ich propozycji były jednak… specyficzne. Niektóre słynęły z nieprzyjemnego zapachu, inne z szokujących i obrzydliwych wręcz metod wytwarzania. Były też i takie, które były trujące.

W 2017 r. otwarto wystawę „Chromotopia” w Melbourne. Jej autor – David Coles – zebrał i opisał 200 pigmentów, skupiając się przede wszystkim na metodzie ich wytwarzania. Choć część z nich nie jest już wytwarzana ze względu na wysoki koszt produkcji lub nieprzyjemną jej metodę, Coles uwzględnił je, dając w ten sposób odbiorcom dogłębne spojrzenie na historię barwników. 

Błękit egipski

Zaczniemy od tych mniej kontrowersyjnych kolorów. Błękit egipski to najstarszy ze wszystkich barwników. Wytwarzano go z mieszanki sody, wapienia i związków miedzi pozyskiwanych z malachitu lub azurytu, która następnie była poddawana prażeniu. W zależności od temperatury wypalania kolor był bardziej niebieski bądź zielony. 

Cynober

Ten minerał był znany w starożytności, jego najbardziej znane miejsce pozyskiwania to kopalnia rtęci Almaden w Hiszpanii. Ten minerał można wytworzyć też syntetycznie poprzez stopienie wspomnianej już rtęci z siarką. 

Malachit i azuryt

Obydwa występują w kopalniach miedzi jako węglany tego pierwiastka. Swoje piękne morskie barwy zawdzięczają wyjątkowemu procesowi – minerały są kruszone, potem mielone, a na końcu płukane w wodzie ze złotem. Nic dziwnego, że były uznawane za najważniejsze zielone i niebieskie barwy renesansu – hipnotyzująca barwa to jedno, ale czy wiedzieliście, że swego czasu wierzono, że te minerały potrafią odstraszać złe duchy?

Lapis-lazuli

To jeden z najdroższych pigmentów – wartością przewyższa złoto. Równocześnie może się pochwalić naprawdę długim stażem wydobywania, które rozpoczęło się aż sześć tysięcy lat temu w afgańskich górach. 

Przemiana minerału w barwnik również jest intrygująca  – skruszony minerał łączy się z woskami i żywicami, a następnie ugniata jak ciasto. W ten sposób wydobywa się najpiękniejsze odcienie błękitu. 

Biel ołowiana

Ceną najczystszej bieli są najbardziej trujące opary ołowiu. Nikt jednak nie wie, w jaki sposób tak szlachetny kolor powstaje z… obróbki metalu parą octu oraz obornika. 

Indiański żółcień

Jeśli myśleliście, że nic bardziej odpychającego niż tajniki tworzenia bieli ołowianej już nie zobaczycie, to radzimy nie czytać historii indiańskiej żółcieni. 

Przez długi czas nie było wiadomo, w jaki sposób powstaje ta barwa. Cóż, okazało się, że sekretem jest karmienie krów jedynie liśćmi mango, a następnie zebranie ich moczu, podgrzanie i uformowanie kulek z tej przeuroczej papki. 

Purpura tyryjska

To jedna z najciekawszych historii. Purpurowe szaty, które w starożytności i średniowieczu nosiły o wysokim statusie społecznym, były synonimem luksusu i rangi. Mało kto jednak wie, że purpura tyryjka to barwnik wytwarzany ze ślimaków! Te małe drapieżniki zamieszkiwały przybrzeżne wody Morza Śródziemnego, a potocznie nazywano purpurowcami lub szkarłatnikami. Wzięło się to od wydzieliny, którą znieczulają ciała ofiar podczas polowania. Ślimaki łowiono, pozbawiano muszli, a następnie rozgniatano i przez kilka dni podgrzewano w roztworze soli. Następnie w miksturze maczano przędzę i suszono na słońcu. Do zabarwienia jednego metra kwadratowego tkaniny potrzeba było aż siedemnastu tysięcy ślimaków!

Koszenila

Następne dwa barwniki powstają dzięki uprzejmości owadów, dlatego uprzedzamy osoby wrażliwe. Koszenila powstaje z pancerzyków owadów, które pasożytują na opuncji. Jak to jednak w życiu bywa, coś za coś – aby uzyskać jedną z najintensywniejszych czerwieni natury, potrzeba aż czternaście tysięcy tych żyjątek! 

Dębianka

Dębianka, która w średniowieczu była podstawą czarnego atramentu, powstaje dzięki osom galasówkom. Latem nakłuwają one młode pączki dębu i składają w nich jaja, a wokół tego miejsca tworzy się narośl. „Wystarczy” ją zebrać, skruszyć i sfermentować. Osobiście podziwiamy odwagę osoby, która to odkryła. 

Czerwień marzanny

Tutaj wpływamy już na bardziej cywilizowane wody. To najtrwalszy spośród naturalnych barwników. Pozyskuje się go z korzeni marzanny barwierskiej. Efektem jest piękna, rubinowa czerwień lub jeśli się postarać – różowy pigment. 

Jak to było

I tu przechodzimy do meritum – skoro były barwniki, musiało być i płótno. W kulturze funkcjonuje surowy, pozbawiony kolorów obraz starożytnego świata. Wszystko dlatego, że czas doprowadził do całkowitego wypłowienia barwnych budowli. Nie znaczy to jednak, że kolorów nie było – och nie, to my mamy do dyspozycji marmurowobiałe ruiny. 

Ale po kolei.

Prehistoria

Tutaj płótnem były ściany jaskini, a farbą – sadza i ochra, która przyjmowała odcienie brunatne, żółtawe lub rdzawoczerwone. Później kolorami zdobiono także naczynia oraz figurki. A przez cały ten czas ochrą malowano ciała zmarłych. Wynikało to z symboliki, jaką nadano poszczególnym barwom. Najważniejsza była czerwień, która kojarzona z krwią symbolizowała wszystko, co wtedy najważniejsze – życie i śmierć, polowanie oraz idący za tym dostatek, płomień ogniska, który dawał ciepło, a także zachody słońca, po których przychodził nowy dzień. 

Egipt

Dorobek egipski zasługuje na osobny akapit – to właśnie ten naród w pełni wykorzystał możliwości, jakimi wtedy dysponowano. Egipcjanie byli mistrzami w wytwarzaniu pigmentów, dysponowali każdą podstawową barwą, a czasem i pochodnymi. Biel pozyskiwali z gipsu i wapienia, czerń z sadzy, a odcienie czerwone i żółte z ochry. Jako pierwsi wytworzyli też niebieskie i zielone pigmenty. 

Z drugiej strony każdemu zdarzają się „potknięcia”. Czy wiedzieliście, że mieszkańcy doliny Nilu w specyficzny sposób kojarzyli barwy? Jasnoniebieski łączyli z zielonym, a ciemnoniebieski – z czarnym. 

Antyk

Starożytność była tak barwna, że w zasadzie to niemal pstrokata. Nie tylko bramy Babilonu zapierały dech w piersiach mnogością barw i połyskiem – współcześnie wiadomo, że grecki Partenon również nie był klasycznie biały. Niepozbawione kolorów były także kolumny i posągi. Dłużni nie pozostawali też Sumerowie i Akadyjczycy, którzy malowali terakotowe figurki. Wszyscy zgodnie z myślą, że dzięki temu nadadzą swoim bohaterom autentyczności. 

Przełom

Przez długi czas mechanizm był taki sam – wynajdywanie surowca naturalnego, który poddawany był obróbce, a następnie łączenie go ze spoiwem. W średniowieczu popularna była łupina orzecha włoskiego, z której otrzymywano pigment czarny, wciąż polegano też na owadach.

Przełom nastąpił w drugiej połowie XIX wieku, kiedy wynaleziono barwniki syntetyczne. Jednym z pierwszych była opatentowana przez polskiego chemika Jakuba Natansona fuksyna. Miała ona piękny, czerwony kolor. Rok później – w 1856 – William Henry Perkin dokonał syntezy barwnika fioletowego jeszcze jako student! 

W 1858 r. nastąpiło najważniejsze dokonanie. Niemiecki chemik Johann Griess odkrył związki dwuazowe, które pozwoliły na wypracowanie rozwiązań stosowanych do dzisiaj. Takim barwnikiem jest choćby indygo. 

A dziś?

A dziś mamy ogromną różnorodność. Warto podkreślić, że pigmenty to substancje kryjące, natomiast barwniki – przepuszczają światło. Używamy praktycznie tylko barwników syntetycznych, z czego ¾ zużywa przemysł włókienniczy. Dysponujemy wieloma rodzajami, np. barwnikami zasadowymi, kwasowymi, zawiesinowymi, bezpośrednimi, siarkowymi czy kadziowymi. Nauczyliśmy się także wytwarzać farby z połyskiem metalicznym i perłowym. 

Jak widać, od prehistorii wiele się zmieniło. Jesteśmy ciekawi, czym świat zaskoczy nas następnym razem.

tekst: Livia Sordyl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.